W lipcu 2018 r. zorganizowaliśmy pierwszy wyjazd naszego Doktoranckiego Koła Naukowego „Zielona Chemia” na nielegane składowisko odpadów chemicznych. Pojechaliśmy do miejscowości Kozy znajdującej się w gminie Dobrzany. Wyjazd objął również pobyt na farmie wiatrowej w miejscowości Suchań, gdzie porównywaliśmy ilość energii uzyskiwanej z elektrowni wiatrowej z energią otrzymywaną w konwencjonalnej elektrowni pozyskiwanej z węgla kamiennego. Omawialiśmy działanie wiatraków. Dokonaliśmy również pomiarów prędkości wiatru i hałasu. Celem wyjazdu było zobaczenie z bliska nielegalnego składowiska niebezpiecznych odpadów, ocenienie stopnia ryzyka wystąpienia zanieczyszczenia środowiskowego w pobliżu hali, w której znajdują się odpady, a także pobranie próbek do analiz i zapoznanie się z procedurami zabezpieczenia miejsca. Na miejscu spotkaliśmy się z zastępcą Burmistrza Dobrzan, Panem mgr. inż. Bogdanem Syganiec, który udostępnił nam teren hali do pobierania próbek. Dowiedzieliśmy się, że już w 2016 r. odbyła się tam pierwsza akcja, w której to nielegalne składowisko zostało ujawnione. Również wtedy specjaliści od analiz zidentyfikowali znajdujące się tam substancje pochodzące z licznych gałęzi przemysłu. Na miejscu składowiska stwierdziliśmy obecność około 200-300 ton niezabezpieczonych odpadów. Wszystkie odpady były złożone w hali pokrytej dachem z eternitu podziurawionego niczym szwajcarski ser. Co więcej odpady nie były posegregowane i odpowiednio zabezpieczone. Po wstępnej analizie stwierdziliśmy, że zeskładowane odpady pochodzą z przemysłu chemicznego, spożywczego, a między nimi można znaleźć odpady biologiczne, w tym pożywki (prawdopodobnie z bakteriami) oraz odpady komunalne. Po wejściu do hali nasze niewrażliwe chemiczne nozdrza zaatakował „specyficzny zapach”, który z biegiem czasu stawał się coraz bardziej uciążliwy. Trudno go do czegokolwiek porównać… Podłoże w hali było betonowe, przysypane niewielką warstwą piasku, który przybrał formę chemicznego błota w połączeniu z cieczami wydobywającymi się z pojemników. Zaobserwowaliśmy liczne wycieki z pojemników oraz wykwity prawdopodobnie związków nieorganicznych. „Nie chemik”, przeciętny obywatel mógłby się zastanawiać, co właściwie jest „nie tak” z tym składowiskiem i tymi substancjami. Otóż składowane substancje są skrajnie łatwopalne. Ich przechowywanie w plastikowych i metalowych pojemnikach nie było najlepszym pomysłem, dlatego, że materiały te rozdęły się lub skorodowały, czemu sprzyjały wysokie temperatury latem sięgające 40°C. W takich warunkach istnieje duże ryzyko wybuchu oraz pożaru. Natomiast pożar w takim miejscu może przynieść katastrofalne skutki. Podczas spalania substancji wytwarza się toksyczny dym, uwolnione związki mogą przedostać się do gleby i wód gruntowych prowadząc do skażenia środowiska. Na uwadze zasługuje fakt, że miejscowość Kozy znajduje się w pobliżu terenu Natura 2000. Naszą uwagę przykuł dom mieszkalny znajdujący się tuż przy hali. Mieszkanka tego domu (starsza Pani) podeszła do nas i prosiła o rozwiązanie problemu. Mówiła o uciążliwym zapachu, ale w jej zachowaniu nie trudno było dostrzec strach przed tym, co się może wydarzyć, jeśli to składowisko nie zostanie zlikwidowane. Wysokorozwinięte kraje dbają o ochronę środowiska przeznaczając na ten cel coraz większe środki. Im większa świadomość ludzi, tym większa dbałość o to, co nas otacza, bo ma to realny wpływ na nasze życie i zdrowie. Jednak kwestia nielegalnych składowisk odpadów chemicznych w małych miejscowościach jest nieco zaniedbana. Nie są dostatecznie rozwinięte procedury dotyczące aktywnej utylizacji odpadów z nielegalnych składowisk. Natomiast tak zgromadzone związki są bardziej toksyczne niż te emitowane z fabryk. Nikt nie spałby spokojnie przy takiej tykającej bombie zegarowej.
Członkowie Doktoranckiego Koła Naukowego, którzy byli obecni na wyjeździe:
- Monika Retajczyk
- Maja Rejek
- Piotr Miądlicki
- Łukasz Sałaciński
Opiekun: dr hab. inż. Robert Pełech